Oglądając ten film, miałem wrażenie, że fabuła gna jak szalona. Skupia się na niektórych wątkach, a inne zupełnie pomija, albo tylko namacalnie ukazuje. Poza tym, główny aktor jakoś nie szczególnie mi pasował do tej roli. W porównani do innych produkcji z tego gatunku - filmów biograficznych, ten obraz wypada dość przeciętnie.... 5/10
Zgadzam się, a dla mnie to jeszcze większe rozczarowanie. Frank Grillo ma włoskie korzenie, ale Włochem nie jest i to bardzo wyraźnie widać. Brak emocji, brak charyzmy, emocje jak na meczu szachowym.
Błędy rzeczowe (choćby co ma sucha lub mokra miska olejowa do wałków rozrządu? W 350GT zaprezentowanym w Turynie nie było silnika, bo się nie mieścił pod maską i dopiero potem go przeprojektowali żeby wszedł - o tym ani słowa. A akurat przy suchej misce silnik można osadzić niżej i jest na górze więcej miejsca). Ani słowa o chyba szczytowym dziele - czyli oczywiście Countachu (aż się prosi o scenę, gdy ktoś z ekipy woła "kuntak "widząc LP500), ostatni model projektowany za szefowania Ferruccio, żadnych emocji przy strajku pracowników, tylko pokazana sprzedaż udziałów.
Taki hollywoodzki poprawny politycznie film o genialnym konstruktorze, aż dziwne, że Ferrucio nie zagrał przysłowiowy już Afroamerykanin gej żyd, bo zrobili wszystko, żeby NIE pokazać jak świetnymi autami były stare Lambo.
Rzetelna ocena filmu, do której na siłę wplatasz wątki poprawności politycznej. Po co? Te slogany są już i tak wszędobylskie i męczące, a nawet, gdy w filmie ciężko coś takiego zarzucić, to temat przywołujesz, dziwując się, źe tego nie zrobili z głównym bohaterem, i i tak nazywając film poprawnym politycznie. Słabe to, szkoda, że takim akcentem kończysz ciekawą i uargumentowaną krytykę.
To była taka sarkastyczna hipoteza celu powstania tego filmu. Chodzi mi o to, że teraz nie wolno pokazać samochodu, który pluje jadem, a ludziom miękną nogi po wcisnięciu gazu. Teraz poprawne są elektryki przyspieszające w 2 sekundy do 100km/h bez żadnych emocji, nie Countach urywający głowę kierowcy, który wcisnął gaz nie wtedy kiedy trzeba. I to jest wkurzające - ze trzeba pokazać prawdę ugrzecznioną, taką jakiej wymaga jury (cos jak z prawda ekranu w Misiu...)